Jak to być na stażu.
03 lutego 2019, 17:39
Mój drugi wpis zostanie poświęcony Zus-owi.
Chciałam się podzielić z Wami moim pół rocznym doświadczeniem. Niby taka Instytucja, a jakie wrażenia mam ? Ogólnie staż był ciekawy. Mialam dużo obowiązków. Byłam na dziale emerytalnym. Wiadomo, że pewnych obowiązków nie mogli mi zlecić, ale i tak robiłam sporo. Począwszy od przynoszenia korespondencji na dział, wyszukiwania w systemie do kogo sprawa została przydzielona, następnie pisma układałam kolejno do konretnej osoby. Opócz tego zajmowałam się roznoszeniem wzrotek po dziale i jeździłam z aktami, który byly skierowane do Orzecznika Medycyny Zus. Następnie zamawiałam Pani X akta do konretnego pisma ( wiadomo po imieniu) i dołączam do tych akt korespondencję. Paniom tam pracującym zostało albo rejestrowanie tych spraw i dawanie codziennego przydziału bądź opracowywanie decyzji. To już zależało od stanowiska pracy. Ja bylam ogólnie" pracownikiem" przydzielonym do "wsparcia" działu. No i tyle miłego. Ludzie ? Noszący się. Myślący, że stażysta to popychadło. A czy to moja wina, że nie urodziłam się w ich przedziale wiekowym? Z rozmów z pracownikami ( nie wszyscy byli źli) dowiedzialam się, że wiele osób nie posiada studiów. Tak z tych starych pracowników głównie. Podobno kiedyś przyjmowali do pracy w tej Instytucji każdego, kto chciał pracować. No i utworzyły się "paniusie". Pamiętam wiele złych sytuacji, ale opiszę dwie, które mnie strasznie znerwicowały. Pamiętam jak czekałam na godzinę 11.00, aby zanieść korespondeję do wysłania z naszego działu do tzw" biura podawczego wysyłkowego". Oczywiście zajmowałam się tymi obowiązkami, które opisałam wcześniej. Nie siedziałam i nie piłam kawki. Przychodzi sobie jedna pracownica. Była godzina 11.10, a więc już poszłam z wysyłką korespondencji przygotowanej przez pracowników tego działu. Przychodzi Pani, tak ok. 58 lat. Mówi, abym zaniosła. Ja tlumaczę, że nie dawno byłam, a aby korespondencja poszła do wysyłki mają czas do godziny 11.00. Powiedziałam drugi raz, że nie pójdę. Ok, poszła sama. Wracając weszła do mojego pokoju i powiedziała " jej przyjęli, mogłam lecieć". Wdałam się w dyskusję z tą panią i co ? Poleciała na skargę do Naczelniczki. Ta zaś wezwała mnie na rozmowę. Ja tłumaczyłam swoje zachowanie i powiedziałam, że jakby ta Pani nie rozmawiała tyle przez telefon, to by zdąrzyła z wysyłką. Powiem Wam, że notorycznie stała na korytarzu i rozmawiała przez telefon. Nie ukrywała się z tym. Przegadała prawie pół dniówki, tak przez cały mój staż. Druga sytucja, która mnie bardzo zabolała było to, że startowałam w konkursie na stanowisko ds.opracowywania korespondencji z moim dziale. Przeszłam pozytywnie testy i doszłam do trzeciego etapu i co ? Niestety moja naczelniczka nie dała mi szansy pracować. Choć chwaliła mnie podczas wykonywania zadań. Dwukrotnie starałam się dostać i dwukrotnie przeszłam test wiedzy. Na drugiej rozmowie kwalifikacyjnej powiedziała " widzę, że chcesz bardzo pracować". Niestety nie wyraziła zgody ma moje zatrudnienie. Może bała się o pozycję. Gdyż sama nawet nie potrafiła dołączyć korespondencji do zamówionych przez siebie akt. Pogubiła się. Zresztą pracując miałam dość tekstów " o ile ja mam pracy, o jak ciężko, no nie zrobię więcej pracy, robię tyle ile daję radę". Tak, szczególnie, że za niektórych wykonywałam połowę , a nawet jakby 3/4 pracy. A niektóre panie rozmawiały na korytarzu, patrzały w lusterko, bądź chodziły palić co 5 minut. I te wyśmiewanie, że jestem tylko stażystką. Tylko ? Ukończone studia i wiedzę? A pracownicy ? Potrafili wykonywać tylko jeden zakres obowiązków. Ja bym się cieszyła na ich miejscu, że mam stałą pracę w której wynagrodzenie jest wypłacane terminowo. Jest ciepło, można kawę wypić, zjeść, radio puścić. Tylko pracować.
Dodaj komentarz